Tradycja i Wiara

„Zgroza, zgroza, zgroza” lub komentarz do artykułu Edwarda Pentina

Komentarz do artykułu Edwarda Pentina.
Listen to this article

Mentalność mundurowa

Piszący te słowa poznał w swoim życiu kilka osób, które pracowały w wojsku. Pomijając jeden przypadek byłego zawodowego żołnierza amerykańskiego nie byli to wojskowi, ale osoby innych zawodów, zatrudnieni na stałe lub na czasowych kontraktach. Chociaż relacje ich dotyczyły różnych krajów i armii, to były one bardzo zbieżne i brzmiały:

– „Nie masz pojęcia, jacy to idioci”.

– „Miejmy nadzieję, że żadnej wojny nie będzie, bo oni musieliby nas bronić”.

– „Są ludzie, którzy poza wojskiem w ogóle by nie przeżyli”.

– „Wojsko … to ostatnia oaza socjalizmu”.

Autor był wtedy, gdy tych rewelacji słuchał na tyle młody, że przedstawiane fakty go szokowały. Odkąd ma częstszą styczność z policją i pośrednio z prokuraturą widzi, że specyfika mundurowa jest dokładnie wszędzie na świecie taka sama:

  • mało robić,
  • mało się wychylać,
  • zlecić trudne zadania innym,
  • ale nie uprzykrzać kolegom na tyle życia, by mogli się na nas zemścić.

Słowem „bierny, mierny, ale wierny”. Biorąc pod uwagę to, że ludzie z natury unikający konfrontacji i szukający bezpieczeństwa dążą do dużych organizacji mogących im unikanie konfrontacji i bezpieczeństwo zapewnić stan wojska lub innych urzędniczych hierarchii nie powinien nikogo dziwić.

Zawsze tak było, tak jest i tak będzie. Teologicznie rzecz biorąc jest to malum physicum, to jest pozorne zło występujące w stworzeniu, jak choroby czy kataklizmy, które Pan Bóg dla większego dobra całości dopuszcza.

O ile wojsko lub aparat urzędniczy musi od czasu do czasu wykazać się jakąś skutecznością lub wydajnością, o tyle w przypadku duchownych prawie żadnej sprawdzalności ich poczynań nie ma.

Dlaczego?

Ponieważ:

  • przedmioty wiary są nadprzyrodzone i nie każdy je widzi,
  • za puste kościoły odpowiada świat i sekularyzacja, a nie duchowni,
  • zło moralne kleru jest „sztucznie rozdmuchiwane przez media”,
  • niedorzeczność argumentów duchownych nie jest niedorzecznością, ale wyższą nauką przeznaczoną dla oświeconych etc.

Słowem zawsze można wykręcić się sianem i twierdzić, że to nie król jest nagi, ale ci, którzy widzą jego nagość są „złymi urzędnikami i mało inteligentni”, jak uczy nas baśń Andersena.

Poglądy wpływowych duchownych

Biorąc poprawkę na wyżej opisane doświadczenia związane ze służbami mundurowymi autor nie powinien być do tego stopnia zszokowany wypowiedziami teologów i hierarchów przytaczanych przez Edwarda Pentina. Niestety mimo wszystko zszokowany jest i trochę dziwi się intensywności własnej reakcji.

Dlaczego?

Ponieważ przytoczone wypowiedzi ukazują, że ludzie ci:

  1. tworzą jedynie koncepcje umożliwiające im zachowanie własnego stanowiska,
  2. są pozbawieni jakiejkolwiek duchowej inspiracji,
  3. dochodzą do absurdalnych wniosków rzucając pod koła całą historię Kościoła po to, by zachować swoje stanowiska.

Żadnego wyjścia z kryzysu nie będzie, a jedynie dalsza degeneracja, skoro odpowiedzialni za naprawę Kościoła myślą w powyższy sposób. Być może jest rzeczywiście tak, że jeśli człowiek całe życie ćwiczy to, jak się nie wychylać, jak nic nie zrobić i jak sprawę przeczekać, to wchodzi mu to w krew do tego stopnia, że nie tylko inaczej nie potrafi, ale wspomniane nastawienie zmienia jego odbiór rzeczywistości.

Niestety autor, podobnie jak Ann Barnhardt, po prostu nie wierzy, że ktoś na serio przedstawiać może tak absurdalne poglądy. Podejrzewa, że prezentacja ich wiąże się z tak wielkimi korzyściami materialnymi, że dobra wola głosicieli jest wykluczona.

Czas apokalipsy?

Piszący te słowa odnajduje w wypowiedziach Josepha Bevana i Hilary White swoje własne poglądy. On również uważa, że Pan Bóg dopuszcza obecną apostazję, ponieważ Jego Kościół przynajmniej od lat 1930tych wybrał wygodną drogę modernizmu, na której Sobór Watykański II mylnie wycisnął pieczęć prawowierności. Niestety potępiony przez Piusa X modernizm stał się po Soborze oficjalnym nauczaniem Kościoła ewoluując po heglowsku od herezji do prawowierności.

Z punktu widzenia nominalizmu lub innego konwencjonalizmu można się oczywiście umówić na taką konwencję, w której zło będzie dobrem, dobro złem, a 2 + 2 = 5. Jednakże Pan Bóg będący obiektywną rzeczywistością ukazuje, że nie tędy droga. Jeśli umówimy się, że ziemska grawitacja winna być zastąpiona grawitacją Marsa, to niejeden samolot z ziemi się nie wzniesie, a niejeden szybko spadnie. Rzeczywistość bezwzględnie weryfikuje teorię. Tak też odstępstwo Kościoła od Bożej prawdy karane jest zniszczeniem ziemskiego Kościoła. Co do tego nie ma wątpliwości.

To prawda, że Bergoglio ukazuje nam wszystkim jak straszna była droga zapoczątkowana przez Sobór i jak bardzo doprowadziła do całkowitego eklezjalnego zniszczenia. Autor nie rozumie jedynie tego, dlaczego ktokolwiek może się z tego obrotu sprawy cieszyć? To tak, jakby nasz krewny, który pił, palił, brał narkotyki i robił wszystko, co tylko szkodliwe, umierał na naszych oczach na raka. Jeśli to nas cieszy, to nigdyśmy go nie lubili.

Przecież od Soboru miliardy dusz trafiło do piekła wraz z tymi, którzy są za ten stan Kościół rzeczy odpowiedzialni. Przecież wszyscy papieże XX wieku pracowali na Bergoglio, który co prawda papieżem nie jest, ale to przecież papież – Benedykt XVI – dobrowolnie utorował mu drogę.

Hiperpapalizm?

Autor zupełnie nie rozumie, dlaczego akurat teraz mówi się o hiperpapalizmie, papolatrii czy ultramontanizmie, kiedy opisywane fenomeny występowały przede wszystkim podczas pontyfikatu Jana Pawła II. To przecież on sukcesywnie zmieniał doktrynę, czemu wszyscy przyklaskiwali, bo to papież. Jakże nierzetelny intelektualnie jest argument, że to nie Bergoglio jest heretykiem, ale to my, maluczcy, przez całe 2013 lat źle zinterpretowaliśmy Urząd Piotrowy. Pan Jezus nie powołał Piotra i jego następców po to, by Kościół chronili, ale po to, by go zniszczyli. Dziwnymi trafy wstrzymywali się z tą destrukcją do czasów Bergoglio, ale to my wszyscy źle zrozumieliśmy istotę prymatu, z Soborem Watykańskim I na czele.

Zatem:

  • Sobór Watykański I błądził,
  • dogmat o prymacie błądzi,
  • błądzili wszyscy papieże i teologowie do 2013 roku przypisując papieżowi jakieś specjalne prerogatywy,
  • dopiero teraz Brandmüller, Rist i Kwaśniewski przejrzeli w kwestii na oczy i mają rację,
  • o Boże!

Papież jest zatem od tego, żeby pleść herezje, gubić dusze i niszczyć Kościół i nic nie można na to poradzić, gdyż byłoby to, jak się ongiś wyraził biskup Schneider, „zbyt świeckim zapatrywaniem na Kościół”.  Ale poplecznicy tej tezy idą o krok dalej dziękując Bogu za Franciszka, który tak wiernie realizuje Boże plany zniszczenia Kościoła. Posłuchajmy „ojca Ernesto” przytoczonego przez Pentina:

„To dlatego, że Franciszek jest papieżem, dzięki czemu tak skutecznie ukazuje apostazję posoborowego Kościoła. Nikt inny nie potrafiłby tego zrobić tak skutecznie. Bóg wykorzystuje złe rzeczy, aby uczynić wszystko lepszym i Bóg nigdy nie przestaje rządzić.”

Mamy więc do czynienia z gnostyckim bogiem niespodzianek, który po to najpierw ustanowił Kościół Arką Zbawienia, żeby obecnie wszystkich znajdujących się w tej arce pogrążyć. Czy to logiczne? Nie, bo bóg modernizmu z wpisaną myślą ewolucji takim być nie musi. Jest on całkowicie nieracjonalny i nieprzewidywalny. I tak w 1870 doprowadziłż do uchwalenia dogmatu o nieomylności papieskiej po to, by przez cały XX wiek właśnie na podstawie tegoż dogmatu niszczyć swój własny Kościół.

Papolatria była dobra za Jana Pawła II, głównie dla polskich duchownych, kiedy to papież Polak na skutek „Bożego natchnienia” zorganizował Asyż (1986). Papolatria jest zła w przypadku domniemanego papieża Argentyńczyka, kiedy to na skutek „Bożego natchnienia” zorganizował ten Abu Zabi (2021). Dlaczego nikt nie nacisnął na hamulce za Wojtyły? Ponieważ jego system im służył. Bratanie się ze światem i wieczne pielgrzymki.

A dlaczego nikt nie czyni tego za Bergoglio? Ponieważ jest dokładnie tak samo. Wmawiają nam, że to nie Bergoglio jest zły. Zła jest „papolatria” oczekująca od niego prawowierności, do której przecież żaden papież zdolny nie jest.

Im gorzej tym lepiej?

Autor podobnie jak Ann Barnhardt uważa, że wszystkie te absurdy biorą się z założenia, że Bergoglio jest papieżem. Nie jest nim, ale mimo wszystko możemy przenieść dyskusję o hiperpapalizmie na okres od Piusa XII do Benedykta XVI. Przecież oni wszyscy odchodzili od tradycji wprowadzając innowacje, co w odniesieniu do liturgii świetnie ukazuje cykl Carol Byrne. Nikt im nie zwracał uwagi, ale przecież nie dlatego, że ktokolwiek uważał ich decyzje za nieomylne.

Przecież żaden papież przed pontyfikatem Piusa X (1903-1914) nie poczynił tak radykalnych kroków zmiany Kościoła jak jego następcy. Zatem uchwalenie dogmatu o nieomylności w 1870 roku nie spuściło żadnego papieża z łańcucha wedle zasady „mogę wszystko, bo jestem nieomylny”. Leon XIII do końca wahał się i był niepewny, jak zadecydować w kwestii święceń anglikańskich, które w Apostolicae curae (1896) uznał jednak za nieważne.

Po roku 1870 lawinowo nie przybyło dogmatów. Wszyscy papieże zachowywali umiar i rozsądek, aż nastał Mr. Bombastic to jest Jan Paweł II ze swoim „pontyfikatem superlatyw”. Można rzeczywiście powiedzieć, że do Vat. II papież był zakładnikiem kurii, gdyż każdą swoją decyzję musiał z odpowiednią kongregacją lub dykasterią skonsultować, chociaż to on ostatecznie podejmował decyzję.

Przecież Bergoglio nie jest lekarstwem na bolączki Kościoła, ale trucizną lub przerzutem rakowym, który zabija cały organizm. Owszem herezja neomodernizmu kiedyś się “wypali”, podobnie jak rak w zwłokach. Wydaje się, że sam Bergoglio dąży do schizmy, ale nie ma żadnych hierarchów, którzy podjęliby rzuconą rękawicę. Stąd też ten drugi Kościół, o którym mówią rozmówcy Pentina, nigdy nie zaistnieje. Ile procent katolików ma naprawdę katolickie, to jest przedsoborowe poglądy? 0, …..z dużą ilością zer po przecinku. Zatem prawie nikt, nie mówiąc już o duchownych. Aby stworzyć coś na nowo należy wiedzieć, co jest złe i do czego dążyć. A odrzucenie posoborowia to odrzucenie prawie całego XX wieku teologicznie rzecz biorąc.

Przecież wypowiadający się dla Pentina albo nie zdają sobie sprawy, że głoszą dualizm i gnozę, która zalecała mnożenie grzechów dla ściągnięcia gniewu Bożego i odnowy wszystkich rzeczy (patrz „Szatan w Goraju” Singera), albo też głoszą ją świadomie.

My będziemy dalej grzeszyć zaniechaniem, a Pan Bóg ześle nam anioła i Matkę Boską, bośmy na to zasłużyli.

Absurdem jest założenie, że Bóg zainterweniuje. Nie zainterweniuje, bo dotychczas tak nie działał, ale dał się Narodowi Wybranemu wykrwawić do końca za nieposłuszeństwo. I tak absurdalne spirytualistyczne pomysły mają duchowni uchodzący za pobożnych, jak Burke czy Schneider, a mają je dlatego, żeby usprawiedliwić własne nieróbstwo!

Przecież to żądanie od świeckich modlitwy, umartwienia i właściwej formacji religijnej jest cynizmem. A od czego są duchowni, jeśli nie od tego? Kiedy się który podpali, jak zrobili to świeccy protestując przeciwko stłumieniu Praskiej Wiosny lub przeciw wojnie w Wietnamie? Jak można 58 lat po zakończeniu Soboru mówić o konieczności odkrycia jego właściwej wykładni?

Jak można twierdzić, że Kościół od 50 lat nic nie mówił o aborcji, skoro Jan Paweł II mało czym innym się zajmował, sprowadzając nadprzyrodzony cel człowieka do prawidłowego używania genitaliów? Oczywiście, że należy pokusom właściwego sedewakantyzmu ulegać, bo od śmierci Benedykta mamy sede vacante. Przypuszczalnie będzie tak również po śmierci Bergoglio, który czyni wszystko, by nie odbyło się prawdziwe konklawe.

Dlaczego biskup Schneider zaleca „prorocką misję świeckim na mocy sakramentu bierzmowania”, a nic nie mówi o własnej misji na mocy sakramentu kapłaństwa i święceń biskupich? A naprawdę szczytem absurdu jest przypisywanie Bergoglio misji św. Franciszka odbudowy Kościoła.

A czym się tak przejmować?

Ano tym, że w głębi duszy piszący te słowa nadal ma nadzieję, że gdzieś tam w Rzymie siedzi jednak jakiś duchowny mający więcej światła, łaski i wykształcenia niż on sam. I to właśnie on – ów rzymski wybraniec – może nam naświetlić obecną sytuację z prawdziwie Bożej perspektywy. Skoro autor ma takie ciągoty, to inni również je mają i będą bardzo podatki na truciznę sączącą się z wypowiedzi rozmówców Pentina.

Gdzie ta łaska?

Niestety jest odwrotnie. Boże światło i pomysły mają jedynie świeccy jak wspomniany na początku Joseph Bevan, Hilary White, Ann Barnhardt lub inni. Przecież istnieje łaska, której autor często doświadcza, przecież są sakramenty i związane z nimi łaski stanu, przecież nikomu Bóg nie daje urzędu nie wyposażając go w konieczne łaski uprzedmio urabiając jego naturę.

Więc dlaczego to u nich nie działa?

 Należy postawić sobie dwa pytania:

  1. Skąd to zaślepienie duchownych?
  2. Skąd ta ich zła wola?

Pytania są przeciwstawne, gdyż drugie z nich zakłada, że mówią inaczej niż widzą, natomiast pierwsze, że rzeczywiście tak mówią jak widzą. Odpowiedź na drugie pytanie jest prosta: ponieważ pilnują stołków. Jeśliby tak rzeczywiście było, to byłby to grzech przeciwko Duchowi Świętemu będący świadomym zaprzeczeniem objawionej prawdzie Bożej: wiem, że coś pochodzi od Boga i właśnie dlatego to zwalczam lub vice versa. Wiem, że coś od Boga nie jest, ale perfidnie przedstawiam to jako Boże.

Wiem, że Bergoglio niszczy Kościół, ale przedstawiam to jako coś pozytywnego argumentując koniecznością „wypalenia modernizmu” i posłuszeństwa woli Bożej.

Przypomina to nieco sytuację towarzysza Rubaszowa z książki Koestlera „Ciemność w południe”, który siedząc w stalinowskim więzieniu akceptuje je i związaną z tym swoją własną sytuację (tj. niesprawiedliwy wyrok śmierci) jako konieczność dziejową rewolucji. Czy zatem Bergoglio jest Stalinem Vat. II? Jak najbardziej nim jest.

Odpowiedź na pierwsze pytanie jest bardziej skomplikowana. Wydaje się, że Bóg aktualnie ich zaślepił jako karę za grzech nienapominania i niezłożenia z urzędu Bergoglio. W dalszej perspektywie jest to jednak konsekwencją nieposłuchania orędzia z Fatimy. Wszyscy papieże od Benedykta XV (1914-1922) wzwyż tego zaniechali, odrzucając specjalny dar łaski Boga na trudne czasy.

Autor entuzjastą Fatimy nie jest, ale założenie, że Pan Bóg dał najpierw możliwość otrzymania dodatkowej łaski zanim decydentów za jej odrzucenie pokarał, jest teologicznie i logicznie jak najbardziej poprawne. Jeszcze w 1929 roku można było wszystko naprawić:

 Następnie 13 czerwca 1929 roku […] Matka Boża wypowiedziała zadziwiające słowa, […]

Nie chcieli usłuchać mojej prośby! Jak król Francji* będą żałować i poświęcą mi Rosję, lecz będzie za późno. Rosja rozszerzy swoje błędy po całym świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. […]”.

A kto miał tego dokonać? Papież, ponieważ jest papieżem i ma właściwy ku temu duchowy autorytet. W jakiś sposób Fatima była potwierdzeniem dogmatu o nieomylności papieskiej, o jego specjalnej duchowej roli. Papież prerogatywy miał, ale z nich nie skorzystał.

Ponieważ żaden z ośmiu papieży licząc od Benedykta V (1914-1922) do Benedykta XVI (2005-2013) Rosji w wymagany sposób nie poświęcił, dlatego stopniowo następowało coraz większe zaślepienie ich wszystkich. Każdy poświęcić mógł i każdy tego zaniechał. Benedykt XVI dokonał całkowicie destrukcyjnej decyzji pozornej abdykacji uniemożliwiając skutecznie tym samym ważny wybór jakiegokolwiek swojego następcy.

A czy po Bergoglio będą jeszcze ważni papieże?

Autor bardzo w to wątpi, ponieważ nie będzie ważnie kreowanych kardynałów, którzy mogliby ich wybrać, a Bergoglio robi wszystko, by uniemożliwić przyszłe ważne konklawe.

Ale historia nieposłusznych papieży powinna być nauczką dla nas wszystkich. Jeśli się zaoferowaną łaskę odrzuci, Pan Bóg to akceptuje i nie depcze nam po piętach narzucając się, jak chce posoborowie. Miłosierny Ojciec czekał na Syna Marnotrawnego, nie gonił za nim. Bez łaski Pan Bóg pozostawia nas nam samym, a my spadamy w dół zgodnie z prawem duchowej grawitacji.

 
Facebook
Twitter
Pinterest
WhatsApp
Email

Translate

Reklama

Ostatnie wpisy

Komentarze

Popularne

Św. Alfons Liguori  o częstej komunii świętej
Czy ks. Dariusz Olewiński - Katolicki teolog odpowiada - jest rzeczywiście kapłanem archidiecezji wiedeńskiej?
Michael Voris wyrzucony z Church Militant za pogwałcenie klauzuli moralności
Bractwo św. Piusa X nie jest wyjściem: Przyczyny moralne (1 z 3)
Planeta plicata lub o tym, że szata czyni człowieka
Ks. Ripperger - Spiritual Warfare Prayers - Modlitwy Walki Duchowej
O wyższości dziewictwa i celibatu nad małżeństwem. (1 z 5) Dziewictwo według ostatniego KKK
Czyściec istnieje. (1) Argumenty zdroworozsądkowe i filozoficzne

Nasz youtube

Archiwa

Hierarchicznie
Chronologicznie

Podziel się

Reklama

Nasze Produkty

Datki

Możliwość komentowania dla zalogowanych użytkowników.

Odwiedź nas na:

You cannot copy content of this page

pl_PLPolski
Tradycja i Wiara