
18. Jeśli chodzi o źródło owych objawień, była o tym mowa w rozdziale poprzednim. A oto inne praktyczne reguły postępowania:
19. Pierwsza reguła: Poddać wszystko pod sąd dobrego kierownika (zob. r. 26). Św. Ignacy przyrównuje złego ducha do uwodziciela, który ukrywa swoje zamysły, traci zaś odwagę, gdy one zostaną odkryte (O rozeznaniu duchów, 13). I św. Jan od Krzyża każe zwalczać niechęć do otwierania sumienia (Droga, ks. 2, r. 22).
Św. Teresa daje jednak wskazówkę nieco szerszą, gdy chodzi o wizje intelektualne, a nie o objawienia. Jeśli ta droga została ogólnie zbadana i aprobowana i nie zachodzi nic nowego,
“może dusza zostawać w spokoju i nie mówić o tym nikomu” (Twierdza, 6, 8).
Jedenaście lat przedtem w księdze swojego życia Święta zdawała się mówić inaczej. Ale sprzeczność jest tylko pozorna. Bo nie chodziło wtedy o wewnętrzne słowa, czyli o objawienia, a była to zarazem chwila, kiedy uczeni prawie wszyscy drogę jej potępiali. W samym początku jeden z kierowników powiedział jej, że można uważać za pewne, iż słowa nadprzyrodzone, jakie słyszy, pochodzą od Boga, że więc lepiej będzie zachować je w milczeniu i nikomu o nich nie mówić. Chrystus powiedział Świętej, że ta rada nie była dobra i że trzymając się jej, może nieraz pobłądzić (Życie, r 26).
20. Druga reguła: W ogóle trzeba mieć w podejrzeniu objawienia, jako drogę bardzo podlegającą złudzeniom i podstępom szatańskim. Nawet jeśli wizja wydaje się Bożą, strzec się jej samowolnej interpretacji w obawie domieszki idei własnych (Św. Jan od Krzyża, Droga, ks. 2, koniec r. 29).
21. Przykład takiej rozumnej nieufności dały nam bł. Małgorzata z Rawenny i jej towarzyszka, bł. Gentilis (XVI w.), które, choć miały liczne objawienia, zapewniały, że do nich nie przywiązują wagi, a przyjmują z nich tylko to, czego już skądinąd naucza Kościół (Bolland. 23 stycznia, I żywot, n. 9 i 28 stycznia, n. 16). A jednak działanie Ducha Św. objawiało się w nich przez ziszczone proroctwa i cuda.
22. Trzecia reguła: Nie prosić ani nie pragnąć tego rodzaju łask, jako podległych wielu iluzjom.
“Sądzę – mówi św. Jan od Krzyża — że dusza skłonna do przyjmowania takich komunikacji będzie nieraz oszukana” (Droga, 2, r. 30).
23. Niektóre osoby, zbyt łatwo zapalające się, zapominają o tej regule, gdy mają do czynienia z jakąś ekstatyczką (zob. 22. 31) albo z inną uchodzącą za oświeconą przez Boga. Nie poprzestają na prośbie o modlitwy i szukaniu u nich porady w granicach ludzkiej roztropności. Szukają nadprzyrodzonych wskazówek:
“Gdy będziesz w ekstazie, poproś o światło w takiej a takiej sprawie i o wskazówki, jak ja mam się wtedy zachować”.
Takie zasięganie rad jest nieroztropne, naraża na niebezpieczeństwo błędnych odpowiedzi powstałych w wyobraźni widzącej.
Trzeba poprzestać na wyrażonym pragnieniu otrzymania światła z nieba, lecz na jakiejkolwiek drodze. Sam Bóg osądzi, czy objawienie może tu być pożyteczne, bo tylko od Jego łaski ono zależy. A jeżeli przyjdzie, trzeba je przyjmować
“z dobrodziejstwem inwentarza”.
Zaufanie może być pełniejsze, jeśli widzący dał wiele dowodów, że miewa natchnienia Boże.
W taki sposób wiele osób mogło roztropnie pytać o światło św. proboszcza z Ars. Długie doświadczenie wskazywało, że można polegać na jego odpowiedziach. Pytano go zresztą nie o objawienie, lecz o pokierowanie, które w pewnej mierze mogło być i ludzkie.
Podobnie też O. Eudes i O. Condren oraz Olier, gdy zakładali w XVII wieku Saint-Sulpice, starali się o spotkanie Marii Rousseau, świątobliwej kobiety, wdowy po handlarzu wina w Paryżu.
„Chociaż ta biedna kobieta — mówi Olier — jest niskiego pochodzenia, jest ona światłem i źródłem porady dla najwybitniejszych osób Paryża, czy to możnych z rodu, czy odznaczających się łaską i cnotą”. (Życiorys Olier przez Fail lon, t. 1, cz. 1, s. 340).
“Kiedy ją proszą o radę, odpowiada w sposób najprostszy bez wyjaśnień i wchodzenia w szczegóły: Bóg chce, żeby tak postąpiono. Niekiedy jej zdanie było sprzeczne z mniemaniem ludzi bardzo światłych, a nie umiała uzasadnić motywów swej odpowiedzi. Tymczasem w wyniku okazywało się, że po głębokim rozważeniu rzeczy owe osoby musiały przychylić się do jej zdania” (tamże).
To wskazuje, że nie wierzono ślepo tej kobiecie, lecz kontrolowano jej wypowiedzi. Nic więc dziwnego, że zaufanie do niej powoli wzrastało. Historyk pana Olier potwierdza to samo faktami (tamże, s. 438). Maria Rousseau trzymała się sama w wielkiej rezerwie. Wiedząc proroczo o tym, że grono kapłanów jest przeznaczone do rozpoczęcia dzieła wielkich seminariów i zreformowania parafii Saint-Sulpice, przez dziesięć lat odmawiała udziału w tym dziele, choć Bóg na nią nalegał. Jej opór trwał tak długo, póki jej kierownik, jezuita, O. Armand, nie zobowiązał jej, aby wyraziła zgodę swoją na piśmie (tamże, s. 302).
Możliwość komentowania dla zalogowanych użytkowników.