
Czas lektury/odsłuchu: 4/8 min
Bądźmy szczerzy. Kobiet, które pomagają mężowi przy majsterkowaniu, podtrzymują mu półki, odsysają wióry odkurzaczem lub nawet same kompetentnie majsterkują po prostu nie ma albo są tak rzadkie, że „przyjeżdża do nich telewizja” lub zakładają własny kanał youtube, jak ta para.
Wśród widzów kanałów dla majsterkowiczów kobiet jest mało, bo tylko 2% – 3%. Widocznie kobiety myślą, “że nie po to mają chłopa”, by takie kanały oglądać i mają też rację. Kobiety, które same muszą się majsterkowaniem zajmować (“bo on leży”), mają do męża mnóstwo pretensji, skoro sam fakt, że ona się tym zajmuje winien być dla niego niemym wyrzutem. Często nie jest, bo on tego nie zauważa.
Pewna znajoma warszawskiej znajomej autora po przeprowadzce na wieś sama zaczęła zajmować się majsterkowaniem i urządzaniem domu, a mąż dojeżdżał do miasta, by na żonę, dom i jej majsterkowanie zarobić. Na pytanie koleżanki, czy ona to potrafi, odparła:
– A czy uważasz, że pijani fachowcy, którzy się u mnie zjawią potrafią to lepiej ode mnie?
Stwierdziła, że nie i sama wzięła się do roboty. Autor jej domu nie widział, wtedy jeszcze sam nie majsterkował, ale jej koleżanka, która mu o tym relacjonowała, stwierdziła, że wszystko wygląda pięknie i bardzo fachowo. Gdy koleżanka-majsterkowiczka wybrawszy się do lekarza rozebrała ten zapytał:
– Co Pani uprawia?
Co z kolei pacjentka jako komplementu nie odebrała. To prawda, że te czynności wyrabiają mięśnie i po jakimś czasie nie wygląda się aż tak kobieco, za to meble są zrobione, a sufit otynkowany.
Według dosyć rygorystycznych poglądów ks. Rippergera kobieta grzeszy, gdy bez potrzeby pracuje poza domem, bo ma pracować w domu. Wedle jego opinii kobieta może robić meble, tynkować, wyburzać ściany, układać instalację elektryczną, ale tylko w domu, bo w ogrodzie to już nie.
Piszący te słowa nie uważa, że wykonywanie takich czynności przez kobietę jest grzechem będąc zwykle jest koniecznością. Wie jednak, że wszystkie tego rodzaju męskie prace są dlatego męskie, ponieważ są o niebo bardziej męczące fizycznie od np. gotowania. Sam gotuje i to dobrze, więc wie.
Wyniki gotowania nie są trwałe, bo albo się zje albo wyrzuci, a skutki źle przeprowadzonej instalacji elektrycznej, budowy, hydrauliki lub stolarki są trwałe i długo straszą. Poza tym narzędzia są często ciężkie i wymagają fizycznej siły, a niektóre z nich przeznaczone są dla naprawdę dużych dłoni. Nie każdy mężczyzna ma duże ręce więc dobierając sobie sprzęt musi wybrać to, co może objąć, jak np. szlifierkę kątową, świadomy tego, że będzie musiał posługiwać się nią godzinami. Gdy coś jest dla nas za duże lub za ciężkie nie używamy go bezpieczne.
Dlatego też majsterkujące kobiety wykonują o wiele cięższą pracę od analogicznego mężczyzny, bo wszystko jest dla nich o 20% do 30%:
- cięższe,
- większe.
A czy przemysł nie myśli o kobietach?
Raczej mało myśli, bo widać nie ma zapotrzebowania. Jedyny przedmiot, który przychodzi autorowi na myśli to ten zestaw Boscha, którego żaden heteroseksualny mężczyzna raczej sobie nie kupi:


Tak ja rzadkie są pomagające kobiety, tak rzadcy są pomocni koledzy, kumple lub przyjaciele, którzy nie mają dwóch lewych rąk, a rzeczywiście przyjdą, pomogą i się do czegoś nadają. Autor doświadczył czyjejś kompetentnej pomocy tylko raz jeden, a trudno mu zliczyć doznane zawody.
Jest niestety tak, że:
- ludziom się nie chce, zwłaszcza na weekend lub po pracy,
- ludzie unikają nowych wyzwań,
- altruistów jest mało,
- mało kto się do czegoś nadaje lub na czymś zna,
- kobiety uważają tego rodzaju prace za niekobiece i poniżej ich godności,
- trudno znaleźć też kogoś, z kim by się nam dobrze, w stresie i zmęczeniu pracowało.
Czasami pomocnicy są chętni, ale niezdatni. Narzekają, kwękają, wpadają nam pod nogi i trzeba na nich uważać jak na dziecko, co jest dodatkowym obciążeniem. Niektórzy mężczyźni chcą przed swoją kobietą dobrze wypaść, co powoduje dodatkowy stres, zwłaszcza, gdy im nie wychodzi, a ona krytykuje lub ironizuje. Możemy ćwiczyć się w cierpliwości i ofiarować swój trud np. za dusze czyśćcowe, ale prędzej czy później wybuchniemy i będzie gorzej niż wtedy, gdybyśmy już na początku zgłosili sprzeciw.
Dlatego przyjąć należy dwa założenia:
- będziemy sami,
- ze wszystkim sobie sami poradzimy.
W odniesieniu do stolarki jest to prawdą, bo naprawdę druga osoba tylko zawadza, chyba że fundujemy jej drugi zestaw narzędzi wraz z oddzielnym stanowiskiem pracy. Niekoniecznie praca we dwie osoby przebiega szybciej, bo się rozmawia, odpoczywa, jest przerwa na kawę, na papierosa, na piwo, na to, na tamto. Niekiedy musimy dostosować tempo pracy do pomocnika, który może być mniej sprawny od nas lub przeciwnie, bywa sprawniejszy, co jest z kolei stresem dla nas. Owszem, majsterkowanie może być sportem zespołowym, ale pod warunkiem, że jego uczestnicy mają równe umiejętności i chętnie ze sobą współpracują.
Autor żadnego zastosowania dla drugiej osoby nie ma, co najwyżej do przenoszenia desek lub do trzymania odkurzacza. Okazuje się, że również w kwestii braku pomocników wyręczają nas odpowiednie narzędzia. I tak wkręcając półkę śrubokrętem rzeczywiście potrzebujemy kogoś do podtrzymywania jej, natomiast posługując się wkrętarką akumulatorową możemy sami podtrzymywać półkę i wkręcać. Jest mnóstwo pomocnych przyrządów, przemysł o tym myśli, bo wie, że amatorzy są przeważnie sami, natomiast wśród profesjonalistów nikt nie oddeleguje do pracy dwóch ludzi, którą może wykonać jeden. Gdy zatem planujemy jakieś projekty lub czynności przyjmijmy, że będziemy sami i ustawmy sobie pracę tak, byśmy nikogo nie potrzebowali. To nauczy nas samodzielności i rozwiązywania problemów.
Wobec ewentualnych lub potencjalnych widzów i pomocników bądźmy szczerzy, ale uprzejmi. Jeśli jakiś kolega, narzeczona, żona, matka lub teściowa samą swoją obecnością irytują nas i nie są dla nas pomocą, zakomunikujmy im to w kulturalny sposób i wyprośmy grzecznie z warsztatu. Zaprosimy ich, gdy będzie już wszystko gotowe odbierając należny nam podziw.
Możliwość komentowania dla zalogowanych użytkowników.