
Otrzymaliśmy niedawno pytanie naszej czytelniczki dotyczące granic posłuszeństwa w Kościele. Konkretenie chodziło o to, czy proboszcz ma prawo przymuszać parafianki do przyjmowania komunii świętej na stojąco, zamiast na klęcząco i to w imię posłuszeństwa pod zarzutem „rozbijania wspólnoty”. Odpowiadamy na to pytanie już na wstępie, że nie ma, a szczegóły podamy pod koniec artykułu.
Problem posłuszeństwa świeckich problemem posoborowym?
Jednak tematyka posłuszeństwa osób świeckich osobom duchownym jest dosyć szeroka i bardzo ciekawa i dlatego poświęcimy jej trochę miejsca. Zaczniemy od apriotycznej tezy, której weryfikacja zajęłaby nam sporo czasu i grzebania w archiwach, a której wynik być może do końca nie może zostać zweryfikowany. O co chodzi? O to, jak konkretnie wyglądało duszpasterstwo ludzi świeckich, których zawsze było więcej aniżeli duchownych i celibatariuszy w Kościele, przed Soborem. Piszący te słowa urodził się po Soborze i jest „ofiarą” względnie „dzieckiem oazy”. Z tym ruchem zetknął się w młodym wieku, sporo dobrych rzeczy temu ruchowi zawdzięcza, ale pozbywanie się oazowych naleciałości i skłonności zajęło mu jednak sporo życia. Z czasem bardzo krytycznie zaczął odnosić się do tej formacji, chociaż nie wyklucza, że niektóre informacje podane na oazach dotyczące Kościoła przedsoborowego mogły być prawdziwe. Jedna z nich brzmiała:
„Przed Soborem nie było duszpasterstwa małżeństw ani rodzin”.
Być może to i prawda, gdyż przed Soborem z pewnością nie było takich ruchów jak Oaza Rodzin, Ruch Nazaretański, L’Equipes Notre Dame, od których ks. Blachnicki i siostra Jadwiga Skudro zaczerpnęli sporo pomysłów, czy innych ruchów. To grupowanie się młodzieży głównie inteligenckiej czy akademickiej wokół charyzmatycznych księży pływających na kajakach zaczęło się na większą skalę w Europie w latach 1920-tych w ramach tzw. Jugendbewegung[1] lub innego pokłosia skautingu, czyli harcerstwa. Jak pisze niemiecki pisarz i tradycjonalista katolicki Martin Mosebach, to właśnie Jugendbewegung, po polsku „ruch młodzieżowy”, stał się tyglem nazizmu, komunizmu czy zreformowanego katolicyzmu w jego posoborowej postaci. W sumie nic dobrego. W Polsce pewną formą Jugendbewegung w Kościele było środowisko podwarszawskich Lasek. Co charakteryzuje nastawienie posoborowe lub przedsoborowych kręgów „reformatorskich”? Twierdzenie, że życie duchowe w tej samej formie jest dla wszystkich. Chociaż poniższe twierdzenie należałoby poprzeć jeszcze źródłowo, to z pewnością wszystkie ruchy posoborowe opierając się na akcentowaną przez Sobór naukę o powszechnym kapłaństwie wiernych (Lumen gentium 62) twierdzą, co podajemy tutaj rzeczywiście w dużym uproszczeniu, że:
- szczyty życia duchowego są dla wszystkich,
- jeżeli wszyscy będą się naprawdę starać,
- przynależąc do akturat tego, a nie innego ruchu,
- oraz słuchając we wszystkim jego lidera.
- Amen.
Tego rodzaju wypowiedzi piszący te słowa słyszał w przynajmniej trzech różnych ruchach religijnych, więc prawdopodobieństwo, że głosi je się także w innych jest duże.
Poprzez „wszystkich” ruchy te rozumieją:
- Księży,
- Zakonników,
- Zakonnice,
- Żony,
- Mężów,
- Kawalerów,
- Panny
- Rozwiedzionych,
- Rozwiedzione
- Inne.
Oczywiście kategoria „wszystkich” obejmuje osoby wszelkiego wieku powyżej dziecięcego, wszelkich zawodów, dochodów, wykształcenia, warstwy społecznej etc. Wszyscy, wszyscy, wszyscy. Przecież takie założenie ma:
- Oaza,
- Neokatechumenta,
- Focolari,
- Ruch charyzmatyczny,
- Communione e liberatione,
- Opus Dei
- I inne.
Biorąc za przykład oazy wiadomo, że istnieją oazy młodzieżowe, dziecięce, kleryków, księży, studentów, „połówek”, czyli żony bez męża lub odwrotnie, seniorów i innych. Niestety powiedzieć trzeba, że po Soborze nastąpiło zarówno zeświedczenie duchowieństwa, jak i klerykalizacja świeckich. Skutki tego rozwoju są jednoznacznie negatywne, gdyż z jednej strony mamy zakonników, zakonnice i księży, z którymi porozmawiać można absolutnie o wszystkim oprócz życia duchowego, jak i świeckich, którzy starają się wieść życie kontemplacyjne na poziomie ojców pustyni i dziwią się, że im to nie wychodzi. Otóż nie wychodzi, bo nie ma prawa wyjść. A dzieje się tak dlatego, ponieważ ta nowa posoborowa „duchowość dla wszystkich” wychodzi ze złych, bo egalitarnych założeń.
Ordo czyli hierarchia
Teologia katolicka, a w sumie i cała chrześcijańska wychodzi z założenia pewnego, ustanowionego przez Boga porządku w stworzeniu. Porządek to po łacinie ordo, co można także tłumaczyć jako hierarchia. Podobnie jak istnieje hierarchia niebiańska, czyli od Boga w Trójcy Jedynego do ostatnich rangą aniołów, tak też istnieje hierarchia kościelna. Pięknie, mądrze, teologicznie i filozoficznie ujął to Pseudo-Dionizy Areopagita w swoim dziele „O hierarchii niebiańskiej i kościelnej”. Dzieło raczej trudne i bez dobrej znajomości filozofii neoplatonizmu raczej niezrozumiałe. Nie dla wszystkich i nieobowiązkowe. Każdy byt tak duchowy jak i fizyczny, np. w przyrodzie, ma na podstawie swojej natury, czyli tożsamości, swoje określone miejsce. I tak pantofelek żyje inaczej i w inny sposób niż meduza czy drób hodowlany. Jakieś stworzenie przeniesione w inny tzw. habitat po prostu zginie, gdyż rzadko kiedy adaptacja się udaje. Tak samo jest z ludźmi, chociaż od Rewolucji Francuskiej i komunizmu, który w głowach trwa nadal, próbuje się nam wmówić co innego. A mianowicie, że wszyscy są równi, wszyscy są do wszystkiego i wszyscy powinni znajdować się na szczycie jakiejś hierarchii. Nie jest to prawdą, bo ludzie są różni i do różnych rzeczy się nadają. Nie każdy nadaje się także do przewodzenia czy nauczania, bo nie każdy ma ku temu kompetencje, czyli predyspozycje osobowości lub odpowiednie wykształcenie. A na szczycie piramidy ma się nie tylko dużo więcej odpowiedzialności, ale i dużo więcej pracy aniżeli na dole. A jeżeli ktoś to kwestionuje, to nigdy nie był ani na stanowisko kierowniczym, ani na podrzędnym. Cała mądrość i doświadczenie firm czy osób zajmujących się doborem personelu polega na tym, by znaleźć dla kogoś stanowisko odpowiadające przede wszystkim jego czy jej osobowości, a dopiero potem umiejętnościom czy wykształceniu. Wszystkiego prawie można się nauczyć, a charakteru czy predyspozycji osobowościowych się nikomu nie zmieni. Koniec kropka. I dlatego absolutnie każde społeczeństwo, czy firma ma charakter piramidy, czyli strukturę hierarchiczną. Inaczej się nie da, chociaż cały czas próbowano i nadal się próbuje. Piszący te słowa ma znajomego, który pracuje w pewnym koncernie przemysłowym jako inżynier, w firmie z ponad 100 letnim stażem będącej w czołówce swojej branży na świecie lub nawet liderem, bo niedawno dokonali fuzji ze swoją była konkurencją. Znajomy ten opowiadał mu, że na pierwszym szkoleniu powiedziano im:
„Macie wybór. Możecie iść do zarządu, możecie mieć czas na życie rodzinne. Wszystkiego się nie da i wszystko ma swoją cenę.”
I dokładnie tak jest. Kandydatów do zarządu nie ma, bo nikt nie chce tego stresu, ale wybór jest. Oczywiście system sprawdzony, bo hierarchiczny.
[1] https://de.wikipedia.org/wiki/Jugendbewegung
Możliwość komentowania dla zalogowanych użytkowników.