Tradycja i Wiara

Szukaj
Close this search box.

Michael Voris wyrzucony z Church Militant za pogwałcenie klauzuli moralności

O odejściu Michaela Vorisa.
Posłuchaj

Wczoraj news obiegł świat, że rada nadzorcza Church Militant/St. Michael’s Media zmusiła do rezygnacji za pogwałcenie klauzuli moralności swojego założyciela i wieloletniego prezesa Michaela Vorisa.

Sam Voris przyznaje się do tego w długim i emocjonalnym tweecie.

Natomiast Christine Niles, druga sztandarowa postać Church Militant (=CM), oznajmiła swoje odejście z CM na skutek różnic programowych.

A o co chodzi?

Z pewnością się tego dowiemy, a autor przypuszcza, że o homoseksualizm Vorisa i jakieś obyczajowe drugie dno jego życia. Voris przyznał się już w 2016 roku, na skutek, jak podają niektórzy, szantażu ze strony diecezji Nowego Jorku do swojego homoseksualizmu w przeszłości, co mu wybaczono.

Obecnie musi być dużo gorzej, skoro zwolniony został przez swoich własnym ludzi i zapowiada koncentrację na swoim zdrowiu psychicznym.

Oczywiście warto zadać pytanie, czy nie ma w tym katolicyzmie już normalnych zdrowych psychicznie i seksualnie ludzi, albo przynajmniej takich, którzy nie prowadzą podwójnego życia? Miejmy nadzieję, że są również i tacy.

Ale po skandalu związanym z ks. Jamesem Jacksonem FSSP autora już nie zszokuje nic, więc przypuszcza, że skandale związane z Vorisem również nikogo nie załamią.

Pomijając Church Militant nikt w USA nie relacjonował skandali obyczajowych związanych z FSSPX i z tradycjonalizmem, więc miejmy nadzieję, że ktoś nadal się tym zajmował będzie, chociaż Voris i Niles odchodzą.

Piszący te słowa żadnego podwójnego życia nie prowadzi, nawet nie ma czasu na życie “pojedyncze” z ciągłego braku czasu, pieniędzy i ostatnio też zdrowia.

Niekiedy ma jednak wrażenie, że gdyby nagle zmarł, to nikt po nim płakać nie będzie, ani też nikt go tak naprawdę nie potrzebuje.

Owszem są na niniejszym blogu treści oryginalne, których nie ma gdzie indziej, ale nie są to też rzeczy pierwszej konieczności. Być może Voris jakoś sam siebie nie lubił i myślał, że nikogo to nie boli, jeśli on sam schodzi na psy.

Ludzie publiczni bardzo często są inni niż się nam wydaje, bo albo my sami tworzymy ich nieprawdziwy obraz albo oni sami tak czynią.

Znana jest anegdota o ks. Janie Twardowskim spowiadającym się anonimowo z depresji i braku wiary. I właśnie jemu spowiednik w konfesjonale poradził, by przeczytał sobie ku pokrzepieniu serca wiersze ks. Twardowskiego.

Podobno Voris ostatnio się publicznie nie modlił, wpadał do redakcji jak po ogień i bardzo się, zdaniem Christine Niles, na niekorzyść zmienił. Narkotyki? Seks? Jedno i drugie?

Przypomina to nieco niedawną śmierć Matthew Perry’ego, aktora z serialu Friends, który sam narzekał, że te wszystkie pieniądze nie zapewniają mu ucieczki od samotności, a troszczą się o niego jedynie ci, którym za to płaci.

Okazuje się, że Perry pomimo swojej sławy nie miał nigdy wrażenia, że cokolwiek w życiu osiągnął, przez co czuł się cały czas niepewny, kompensując to alkoholem, narkotykami i tabletkami.

Z drugiej strony powinniśmy okazywać tym ludziom współczucie, bo naprawdę mało kto jest w stanie żyć w zdyscyplinowany sposób, gdy ma nadmiar pieniędzy i wolnego czasu. Równia pochyła u hollywoodzkich aktorów jest zrozumiała, ale co spowodowało ją u Vorisa?

Autor zastanawiał się ostatnio po lekturze artykułu Edwarda Pentina, kto w ogóle jeszcze w cokolwiek wierzy i czy cały ten medialny katolicyzm nie jest jakąś prezentowaną na zewnątrz wirtualną rzeczywistością, która z prawdą danego życia nie ma nic wspólnego.

Nie, nie chodzi o to, że w katolicyzmie nie ma w co wierzyć, ale o to, że faktycznie nikt tego nie robi, gdyż w przeciwnym razie by taki bzdur nie plótł.

I tak prałaci w Watykanie żywią nadzieję, że Bóg im ześle Matkę Boską i anioła, po to, by nadal trwali w nieróbstwie. Kryje się za tym jakiś gnostycki schemat myślenia na zasadzie im gorzej – tym lepiej, bo im bardziej ktoś będzie grzeszyć, tym szybciej Bóg ześle mu konieczne łaskę.

Jest to myślenie błędne, bo bardziej prawdopodobne jest, że Bóg go zaślepi, patrz wypowiedzi prałatów i da sobie z nim spokój.

Za przykład niech służą Żydzi w czasach Pana Jezusa. Mogli słuchać, nawrócić się, odrzucili Mesjasza, przynajmniej najwyżsi zwierzchnicy synagogi, przez co zostali pokarani takim zaślepieniem, że ukrzyżowali tego samego Mesjasza, o którego przyjście codziennie się modlili.

Bóg jest naprawdę bardzo konsekwentny i raczej srogi. Pan Bóg oczyszcza swój Kościół, tak w ogóle jak i w szczególe, więc nie dziwmy się, gdy usłyszymy o dalszych skandalach.

W przypadku księży pada zawsze pytanie, czyśmy się za nich modlili? Natomiast w przypadku świeckich nikt się do tego obowiązku nie poczuwa.

Autor kilka razy modlił się za Vorisa i Christine Niles, bo przeczuwał jak trudno zajmować się tą całą brudną i skandaliczną materią, ale z pewnością robił to za rzadko. A czy czytelnicy Tradycji i Wiary modlą się za autora? Niekiedy to czynią, bo to odczuwa, ale rzadko.

Ale mimo to każdy z nas jest naprawdę sam odpowiedzialny za swoje życie duchowe. Do pewnego stopnia można komuś rzeczywiście pomóc z zewnątrz, ale inne rzeczy musimy robić samodzielnie.

Autor był w niedzielę u spowiedzi i komunii świętej na Mszy Trydenckiej i od razu jego myślenie dosłownie pojaśniało. Jak przypuszczał jego ostatnie problemy były natury duchowej, bo po spowiedzi sytuacja się nie zmieniła, ale on sam dużo bardziej optymistycznie patrzy w przyszłość.

Spowiedź u wolnego od grzechu ciężkiego wiernego przypomina przetarcie kurzu, absolutnie konieczna nie jest, ale mimo wszystko bardzo pomaga. Daje łaski, znosi kary doczesne za wyspowiadane grzechy i odpędza złego ducha.

Czy Voris spowiadał się często i z “uznaniem całej swojej małości”, jak to określa św. Jan od Krzyża? Przypuszczalnie nie, bo spowiedź wyklucza podwójne życie.

Diabeł wmawia nam, że albo jesteśmy za grzeszni, by się na jakąkolwiek duchowość silić, co prowadzi do rezygnacji z podjęcia trudu i ostatecznie do rozpaczy (desperatio).

Albo też wmawia nam, że na tym wysokim etapie rozwoju duchowego akurat dla nas grzech grzechem nie jest, akurat my możemy sobie na wszystko pozwolić, co prowadzi do zuchwałego grzeszenia i uporu w grzechu (praesumptio).

Paradoksalnie jedna i ta sama osoba może być w różnych dziedzinach swojego życia kuszona zarówno do desperatio jak i do praesumptio.

Może pomyśleć:

Skoro jestem i tak tak beznadziejny, to sobie nagrzeszę i sam się w ten sposób ukarzę.

Kiedyś pewna osoba przesłała autorowi swoją pornograficzną korespondencję, którą prowadziła z pewnym celebrytą. Na co piszący te słowa stwierdził, że nie jest z nią aż tak źle, że jest dużo lepsza niż się jej samej wydaje i zupełnie niepotrzebnie uprawia tak wielowymiarowy samosabotaż i samodestrukcję. To podejście podziałało i dało jej na trochę do myślenia.

Czasami trzeba od kogoś usłyszeć, że jest się coś wartym, a z pewnością usłyszy się to kiedyś od Boga, jeśli ma się z Nim jakiś kontakt. Pan Bóg ma niekiedy dużo lepsze mniemanie o nas niż my sami i sam troszczy się o nasze oczyszczenie. Może właśnie takie oczyszczenie czeka Michaela Vorisa, za którego warto się pomodlić.

 
Facebook
Twitter
Pinterest
WhatsApp
Email

Translate

Reklama

Ostatnie wpisy

Popularne

Bractwo św. Piusa X: nadużycia seksualne w Afryce, ks. Stehlin doprowadzał chłopców
Czy ks. Dariusz Olewiński - Katolicki teolog odpowiada - jest rzeczywiście kapłanem archidiecezji wiedeńskiej?
27-go Czerwca. Żywot świętego Władysława, Króla.
26-go Czerwca. Żywot świętych Męczenników, braci Jana i Pawła.
25-go Września. Żywot świętego Pelagiusza, Młodzieniaszka i Męczennika.
Refleksje po lekturze “wszystkich” objawień maryjnych (1 z 3)
Krytyka ruchu oazowego – kilka słów wstępu
Moje doświadczenie z praktyką 12 piątków o chlebie i wodzie: Traditio et Fides

Nasz youtube

Archiwa

Hierarchicznie
Chronologicznie

Podziel się

Reklama

Nasze Produkty

Datki

Możliwość komentowania dla zalogowanych użytkowników.

Odwiedź nas na:

You cannot copy content of this page

pl_PLPolski
Tradycja i Wiara