
Abp. Vigano pisze o zaufaniu przełożonym oraz o byciu „spójnym”, to jest w zgodzie z samym sobą. Być może to „bycie spójnym” jest równoznaczne z robieniem kariery, a może nie. Nie tylko arcybiskup został oszukany, ale i my wszyscy. Przez wszystkich posoborowych papieży, najdłużej przez Jana Pawła II, którego pontyfikat trwał rekordowo długo, a najbardziej przez Benedykta, który uciekł.
Ta operacja intelektualnej uczciwości wymaga wielkiej pokory, przede wszystkim w uznaniu, że przez dziesięciolecia zostaliśmy wprowadzeni w błąd, w dobrej wierze, przez ludzi, którzy, ustanowieni u władzy [Kościoła], nie potrafili i nie potrafią strzec stada Chrystusowego: niektórzy ze względu na wartość prowadzenia spokojnego życia, niektórzy z powodu zbyt wielu zobowiązań, niektórzy z powodu wygody, a niektórzy wreszcie z powodu złej wierze lub nawet z powodu złych zamiarów. Ci ostatni, którzy zdradzili Kościół, muszą zostać zidentyfikowani, odsunięci na bok, wezwani do nawrócenia, a jeśli nie żałują, muszą zostać wydaleni ze świętej owczarni [Kościoła]. Tak działa prawdziwy Pasterz, który ma na względzie dobro owiec i oddaje za nie życie; mieliśmy i mamy o wiele za dużo najemników, dla których zgodność z wrogami Chrystusa jest ważniejsza niż wierność Jego Oblubieńcowi.
Tak jak uczciwie i pogodnie wypełniałem wątpliwe rozkazy sześćdziesiąt lat temu, wierząc, że reprezentują one kochający głos Kościoła, tak dzisiaj z równym spokojem i uczciwością uznaję, że zostałem oszukany. Bycie spójnym przez wytrwałość w błędzie stanowiłoby żałosny wybór i uczyniłoby mnie wspólnikiem tego oszustwa. Domaganie się jasności osądu [na temat Soboru] od samego początku nie byłoby uczciwe: wszyscy wiedzieliśmy, że Sobór będzie mniej więcej rewolucją , ale nie moglibyśmy sobie wyobrazić, że okaże się ona tak druzgocąca, nawet dla wysiłku tych [konserwatywnych Ojców Soboru], którzy powinni byli temu zapobiec. A jeśli aż do Benedykta XVI moglibyśmy nadal wyobrażać sobie zamach stanu Vaticanum II (który kardynał Suenens nazwał „1789 Kościoła”) doświadczył spowolnienia, to w ciągu ostatnich kilku lat nawet najbardziej pomysłowi z nas zrozumieli, że to milczenie ze strachu przed spowodowaniem schizmy, ten wysiłek naprawy dokumentów papieskich w sensie katolickim w celu zaradzenia ich zamierzonej dwuznaczności, te apelacje i dubia przekazane Franciszkowi, które elokwentnie pozostały bez odpowiedzi, one wszystkie są potwierdzeniem najpoważniejszej apostazji, którą objawiają najwyższe poziomy Hierarchii [Kościoła, tj. papież], podczas gdy lud chrześcijański i duchowieństwo czują się beznadziejnie opuszczeni będąc traktowani przez [własnych] biskupów [którym skarżą się na herezje Bergoglio] z nieomal irytacją.
Deklaracja z Abu Zabi jest ideologicznym manifestem idei pokoju i współpracy między religiami, która mogłaby by być tolerowana, gdyby pochodziła od pogan pozbawionych światła wiary i ognia miłości bliźniego. Ale kto ma łaskę bycia Dzieckiem Bożym na mocy Świętego Chrztu, powinien być przerażony myślą, że może zbudować bluźnierczą, nowoczesną wersję Wieży Babel, starając się zgromadzić jedyny prawdziwy Kościół Chrystusa, spadkobiercę obietnice dane ludowi wybranemu, z tymi, którzy zaprzeczają Mesjaszowi, oraz z tymi, którzy uważają samą ideę Trójjedynego Boga za bluźnierczą. Miłość Boga nie zna żadnej miary i nie toleruje kompromisów, w przeciwnym razie nie jest to Miłość, bez której nie można pozostać w Nim: qui manet in caritate, Deo manet i Deus in eo [kto trwa miłości, trwa w Bogu, a Bóg w nim] (1 J 4, 16).
Nie ma znaczenia, czy jest to deklaracja, czy dokument magisterski: dobrze wiemy, że wywrotowe zastępy innowatorów grają tego rodzaju gry wieloznaczności, aby szerzyć błędy. I dobrze wiemy, że celem tych ekumenicznych i międzyreligijnych inicjatyw nie jest nawrócenie tych, którzy są daleko od jedynego Kościoła, do Chrystusa, ale odwrócenie i zepsucie tych, którzy nadal wyznają wiarę katolicką, prowadząc ich do przekonania, że pożądane jest posiadanie wielkiej uniwersalnej religii, która łączy trzy wielkie religie Abrahamowe „w jednym domu”: jest to triumf masońskiego planu przygotowującego do królestwa Antychrysta!
Czy to materializuje się przez dogmatycznego Byka, deklarację lub wywiad ze Scalfarim w La Repubblica, nie ma większego znaczenia, ponieważ zwolennicy Bergoglio czekają na jego słowa jako sygnał, na który odpowiadają szeregiem inicjatyw, które zostały już od pewnego czasu przygotowane i zorganizowane. A jeśli Bergoglio nie zastosuje się do wskazówek, które otrzymał, szeregi teologów i duchowieństwa są gotowe lamentować nad „samotnością papieża Franciszka” jako nad przesłanką do jego rezygnacji (jak na przykład Massimo Faggioli w jednym z jego ostatnich esejów). Z drugiej strony, nie byłby to pierwszy raz, by posłużyli się papieżem, o ile będzie on realizował ich plany i pozbyli się go lub zaatakowali go, jeśli tego nie zrobi.
W ostatnią niedzielę Kościół świętował Najświętszą Trójcę, a w brewiarzu oferuje nam on recytację Symbolum Athanasianum , obecnie zakazanego przez soborową liturgię i już zredukowanego do odmawiania go jedynie dwa razy [w ciągu roku] w reformie liturgicznej w 1962 r. Pierwsze słowa tego Symbolu, który obecnie zniknął zostały zapisane złotymi zgłoskami: „Quicumque vult salvus esse, ante omnia opus est ut teneat Catholicam fidem; quam nisi quisque integram inviolatamque servaverit, absque dubio in aeternum peribit – Ktokolwiek chce być zbawiony, musi przede wszystkim wyznawać wiarę katolicką; której jeśliby kto nie zachował całej i nienaruszonej, bez wątpienia zginie na wieczność.”.
+ Carlo Maria Viganò
Źródło przekładu angielskiego
Możliwość komentowania dla zalogowanych użytkowników.