
2. Śpiew sakralny to śpiew męski
Liturgię posoborową jako taką, a śpiew w liturgii w szczególności, cechuje daleko posunięta feminizacja, o której w kontekście mszy będzie jeszcze mowa. Ponieważ każda mamusia chce swoje własne dziecko, a szczególnie córeczkę, na scenie-prezbiterium zobaczyć, a pragnące wyjść za mąż panny, które głównie w naszych parafiach śpiewają psalmy, również gdzieś muszą zaprezentować swoje wdzięki, mężatki i wdowy czasami także, dlatego też współczesny śpiew w kościele przypomina nieustający program „Od przedszkola do Opola” z prawie wyłącznym żeńskim udziałem, a w tym wypadku „Od przedszkola do Rzymu”, dokąd, jak wiemy, wszystkie drogi prowadzą. Wydaje się, że sytuacja ta jest obecnie nieodwracalna, a jedynym wyjściem jest powrót do Mszy Trydenckiej i rygorystycznych przepisów jej dotyczących. Wedle tych ostatnich, co potwierdza także poniżej Pius X, kobiet do żadnych chorów kościelnych czy scholi się dopuszczać nie wolno. Z doświadczenia bowiem wynika, że gdzie śpiewaczki, a zwłaszcza sopranistki,[3] jak Armia Czerwona, raz wejdą, stamtąd już nie wyjdą. Niejeden dyrygent czy dyrektor opery może o tym osobiście zaświadczyć, niejeden śpiewak również. Ponieważ każdy śpiewak lub śpiewaczka lub znajdować się w centurm zainteresowania i chętnie stwarza sobie wszędzie scenę, toteż nakaz papieża Piusa X zalecający odseparowanie chórzystów od parafian tak, by stali się dla tych ostatnich niewidoczni, świadczy o dużej znajomości realiów papieża Giuseppe Sarto.
Zakaz śpiewu kobiet w kościele ma, oprócz różnych innych powodów, przede wszystkim uzasadnienie wokalne, akustyczyne i muzyczno-estetyczne. Ponieważ schola ma za zadanie śpiewać przede wszystkim chorał gregoriański, a podczas proprium śpiewa go wyłącznie, toteż dobór głosów odpowiednio do tego chorału dysponowanych wydaje się zalecany. Być może nie każdy wie o tym, że chorał gregoriański jest co prawda w zapisie oryginalnym notowany relatywnie, nie absolutnie i dlatego można go dowolnie transponować, to jednak mimo wszystko winien być on wykonywany wysoko w tzw. rejestrze głowowym. W transkrypcjach posiadanych przez piszącego te słowa chorał dochodzi do e1 – f1, co będąc końcowym zakresem skali barytonu i końcem skali basu, jest raczej wysoko.[4] Wiedzieć także trzeba, że w głosach męskich rejestr głowowy brzmi u tych, którzy się głosem posługiwać potrafią, lekko, subtelnie i duchowo, podczas gdy ten sam rejestr w głosach żeńskich u sopranów śpiewających o oktawę wyżej brzmi jaskrawie, dramatycznie i przenikliwie. Natomiast u altów czy kontraltów, które śpiewają rejestrem piersiowym te same nuty i dźwięki, które wykonują głosy męskie rejestrem głowowym, bo o oktawę wyżej jest dla niskich głosów kobiecych za wysoko, ich brzmienie jest dosyć zmysłowe, ciężkie, a czasami “buczące”. Różne oddziaływanie głosów męskich i żeńskich na słuchacza można łatwo stwierdzić, porównując ten sam utwór śpiewany przez śpiewaka i śpiewaczkę tej samej klasy, jak np. „Erbarme Dich” z Pasji według św. Mateusza Bacha wykonywany w podanym w przypisach przykładzie zarówno przez altus czyli męski alt śpiewany rejestrem głowowym[5] jak i przez żeński alt śpiewający głównie rejestrem piersiowym.[6] Ponieważ wszystkie arie altowe Bach pisał na głosy męskie, nie żeńskie, więc założyć trzeba, że wiedział, co robił, gdyż głosy męskie i żeńskie mają swoją specyfikę, o której każdy dobry kompozytor pamięta.
Chorał gregoriański pisany był na głosy męskie i żadna emancypacja tego nie zmieni. Po to właśnie, by chorał gregoriański niósł ze sobą duchowe treści winny śpiewać go głosy rejestrem głowowym, co też w opactwach benedyktyńskich z prawdziwego zdarzenia (np. w Abbaye de Fontgombault czy Abbaye du Barroux)[7] się też praktykuje. Tymczasem w przypadku chóru mieszanego śpiewającego chorał unisono głosy żeńskie, śpiewające oczywiście o oktawę wyżej od męskich, absolutnie wszystkich zdominują i zagłuszą, a im więcej w nich jaskrawych sopranów, tym dominacja ta będzie większa. W ten sposób o jedności brzmienia, celu każdego chóru, nigdy mowy nie będzie.[8] O ile chorał gregoriański w wykonaniu głosów męskich jest uspokajający i uduchowiający, o tyle w wykonaniu mieszanym lub wyłącznie żeńskim staje się on przeszywający i niestety przykry. Dlatego też nagrań chorału w wersji mieszanej lub żeńskiej w szanujących się firmach fonograficznych nie ma, bo jest ono absolutnie niestylowe. Zasada wykonywania chorału wyłącznie przez mężczyzn jest niezależna od jakości wykonawczej śpiewaczek, która może być bardzo wysoka. Niestety akustyka ma swoje prawa i estetyka wykonawcza także. Chociaż dużo więcej kobiet niż mężczyzn, szczególnie w Polsce, śpiewa, to wcale nie jest powiedziane, że kobiety z zasady śpiewają lepiej. W tych miastach lub krajach, gdzie istnieją chóry chłopięco-męskie lepiej śpiewają mężczyźni. Czynią tak dlatego, ponieważ się od dzieciństwa tego uczyli, ponieważ, wbrew pozorom, są bardziej zdyscyplinowani, ponieważ lepiej śpiewają zespołowo, gdyż nie każdy z nich chce lub musi być solistą. Ponieważ współcześnie prezbiterium jest okupowane przez kobiety, toteż chłopcy zwykle uczeniem się śpiewu nie są zainteresowani, skoro jest to, ich zdaniem, czymś dla dziewczynek. Podobnie jest też z ministranturą, ale to oddzielny temat. Wydaje się, że gdyby nakazy Piusa X dotyczące muzyki były przestrzegane, wówczas więcej mężczyzn by w kościele lub ogóle śpiewało i robiłoby to lepiej, niż robi to do tej pory. Dlatego zakaz Piusa X nie wiąże się mizogynizmem, lecz z wiernością wykonawczą muzyki prawdziwie katolickiej, gdyż także muzyka polifonijna pisana była na głosy chłopięco-męskie, które brzmią inaczej i lepiej niż obecnie prawie powszechny skład żeńsko-męski.
Być może w tym miejscu wspomnieć trzeba, że ponowne odkrycie wokalnego wykonawstwa Muzyki Dawnej czyli tej komponowanej i wykonywanej według pewnej estetyki do roku 1750 zawdzięczamy w dużej mierze angielskim chórom męsko-chłopięcym, które pozostały nieporuszone przez kontynentalne wpływy muzyki romantyczno-operowej (Verdi, Wagner, Weber, Moniuszko i inni). I dlatego osoby pragnące mieć wyobrażenie jak śpiewano Muzykę Dawną mogły lub musiały do lat 1970-tych jechać do Wielkiej Brytanii i słuchać takich zespołów jak np. The Choir of King’s College (patrz zdjęcie), którzy dzięki wyspowo-angielskiemu konserwatyzmowi śpiewają do dziś tak, jak śpiewano przed 400 laty. Co ciekawe włoskie zespoły chłopięco-męskie właśnie pod wpływem estetyki operowej, piętnowanej w zastosowaniu liturgicznym przez Piusa X w Tra le Sollecitudini, zaczęły już w XIX wieku zmieniać brzmienie i często utwory Palestriny, Lassusa czy Victorii śpiewane w sposób operowo-romantyczny były albo niewykonalne, ale naprawdę ciężko dla publiczności strawne. Zarzut: “Tego nie da się zaśpiewać” był słuszny, ale odpowiedź brzmiała: “Tą techniką na pewno nie”. I tak paradoksalnie wykonawczy renesans muzyki katolickiej w drugiej połowie XX wieku, który niestety mało gdzie trafił do liturgii, zawdzięczamy protestantom, bo Anglikanom.
Na koniec tego wstępu stwierdzić trzeba, że wszelkie zakazy i dekrety wywodzą się ze złej praktyki i stopniowo do lepszej praktyki zarówno liturgicznej jak i muzycznej prowadzą. Ludzie wbrew pozorom szukają wyzwań, a artyści ograniczeń, lecz lubią wiedzieć, dlaczego i w którym kierunku, a tego kierunku od blisko 50 lat nie widać.
[wpedon id=”24285″ align=”left”]
[3] Istnieje taki stary dowcip operowy: „Czym różni się sopranistka od terrorysty? Z terrorystą można pertraktować.”
[4] Więcej informacji na temat skali głosu http://pl.wikipedia.org/wiki/G%C5%82os_ludzki
[5] https://www.youtube.com/watch?v=nZb7FcP84CM
[6] https://www.youtube.com/watch?v=-Yq04mGvKl0
[7] http://www.barroux.org/fr/liturgie/ecoutez-nos-offices.html http://barrouxchant.com/#
[8] Słychać to niestety na Mszach Trydenckich transmitowanych z Fryburga, gdzie słychać w sumie tylko jedną, dobrą śpiewaczkę. Np. http://www.livemass.org/LiveMass/dimanche.html
Możliwość komentowania dla zalogowanych użytkowników.