
48. Już w rozdziale 15 traktującym o pierwszej nocy duszy badałem jeden specjalny rodzaj oschłość Należy teraz omówić kwestię oschłości w sposób ogólniejszy.
49. Określenie. Oschłość, zwana też dezolacją, jest przygnębieniem, brakiem pociechy w czasie modlitwy. Jest to stan, w którym, mimo wysiłków, nie możemy wywołać ani pobożnej myśli, ani dobrego uczucia, na skutek czego doznajemy nudy i niesmaku. Ta próba miewa nieraz czysto naturalne przyczyny, które możemy usunąć lub osłabić:
a) Życie rozproszone napełniające wyobraźnię drobiazgami czy głupstwami. Ich wspomnienia powracają i rozpraszają nas w czasie modlitwy.
b) Brak bezpośredniego przygotowania do modlitwy.
c) Zmęczenie pochodzące albo ze złego stanu zdrowia, albo z nadmiaru zajęć. W tym wypadku niekiedy wskazane jest zmienić godzinę modlitwy albo podzielić ją na krótkie części (zob. św. Teresa, Życie, r. 11).
50. Oschłość, jak wszystkie próby, ma swoje korzystne i niekorzystne strony. Te dwa rodzaje skutków wyrównują się wzajemnie, lecz tylko w wypadku, gdy oschłości energicznie przeciwdziałamy i z własnej winy nie przedłużamy.
Mężna dusza znajduje w oschłości obfite okazje do umartwienia, może też wyrabiać się w pokorze, gdy naocznie się przekonuje, jak jest niedołężna [11]. Niebezpieczeństwem dla niej będzie tylko zniechęcenie i niedbalstwo, którym może ulec.
51. Dezolacja, oschłość, może pociągać za sobą wielkie niedogodności, jeżeli się jej mężnie nie zwalcza.
1. Ze względu na wpływ złego ducha, Św. Ignacy wyraża się, że w dezolacji jesteśmy głównie pod działaniem szatana. Wpływa on na rozum, aby go zaciemnić i wszczepić mu niedobre rady; na wolę, żeby nabrała wstrętu do samozaparcia, na wyobraźnię i uczuciowość, żeby obudzić namiętności. Taka akcja trwająca przez czas dłuższy nie może w naszej słabej naturze nie pozostawić zgubnych następstw. Szybko wyczerpuje się zasób sił zebrany w czasie pociechy.
2. Jeżeli patrzymy na oschłość jako taką, pomijając już wpływ szatana, widać, że jest ona chorobą duszy [12]. Powoli ją osłabia, jak przewlekłe niedomagania albo jak niezdrowa atmosfera. Można ją też porównać do powolnego stygnięcia ciała. W lodowatej atmosferze członki sztywnieją i tracą siłę; jeśli organizm nie przeciwdziała, musi przyjść koniec. Nawet roślinne życie nie może się rozwijać wśród ciemności i zimna.
52. Widać więc, jak bardzo trzeba modlić się o wyzwolenie z tej próby, bo inaczej nie wyzyskiwalibyśmy wszystkich środków, jakie są w naszej mocy. Modlitwa, którą tak łatwo zaniedbać, jest właśnie środkiem najpotężniejszym, bez którego wszystkie inne byłyby w ogóle nieskuteczne, bo pociecha i powodzenie w modlitwie to są łaski, do otrzymania zaś łask modlitwa jest środkiem nieomal koniecznym (zob. 13 i 27).
Według św. Filipa Neri najlepszym lekarstwem przeciw oschłości i odrętwieniu, które niejako paraliżują duszę, jest stanąć przed Bogiem i Jego świętymi jako biedak proszący bardzo pokornie o jałmużnę (Bolland. 26 maja, II żywot, n. 189).
Rozumie się, że i ta prośba o wyzwolenie, jak i każda inna, musi łączyć się z pełnym zdaniem się na wolę Bożą. Trzeba więc czekać na wysłuchanie w pogodnej rezygnacji [13].
Należy się tu wystrzegać dwóch skrajności. Najpierw nie trzeba tak żywo pragnąć pociechy, aby tracić pokój i zgodę z wolą Bożą; po wtóre, nie trzeba aż tak daleko posuwać się w rezygnacji, żeby się już nic samemu nie chciało robić, ani działania własnego nie łączyło się z czynnością łaski.
53. Święta Teresa poleca, żeby mimo milczenia Boga trwać w nadziei bliskiego czy dalszego wyzwolenia.
“Ta przykrość (roztargnień czy oschłości) jest bardzo ciężka, jeżeli jednak błagamy z pokorą naszego Pana, by ją usunął, wierzmy, że wysłucha nasze prośby. W nieskończonej swojej dobroci nie będzie chciał zostawiać nas samych, lecz zechce nam przywrócić swoje towarzystwo. Jeśli nie możemy otrzymać tego dobrodziejstwa w jednym roku, pracujmy przez kilka lat i nie żałujmy czasu tak dobrze użytego. Oto co od nas zależy” (Droga, r. 28) [14].
Według powyższych słów można wierzyć, że pewne z naszych oschłości trwałyby krócej, gdybyśmy prosili o wyzwolenie.
[11] Bossuet:
“Drzewo w zimie niczego ze siebie nie wydaje, pokryte jest śniegiem. Mróz, wiatry, szron otaczają je zewsząd. Czy jednak ono nic nie działa, kiedy tak z zewnątrz wygląda jak uschle? Korzeń jego się rozciąga, wzmacnia i ogrzewa nawet pod wpływem śniegu i kiedy tak skrzepnie, może we właściwej porze wydać doskonałe owoce. Dusza oschła, zimna i sucha oraz udręczona przed Bogiem sądzi, że nic nie robi, ale ona taje w pokorze, pogrąża się w swojej nicości i dzięki temu zapuszcza głębokie korzenie, które przyniosą wiele owoców cnót i wiele dobrych czynów dla Boga” (Questions et réponses, § 2, t. 7, s. 491).
[12] Bardzo słusznie tak nazywa oschłość O. Gen. Acquaviva (Industriae, r. 3). Przeciwnie mówi Molinos:
“Niesmak do rzeczy duchowych jest dobry, bo nas oczyszcza z miłości własnej” (Zasada 28).
O tym wszystkim doskonale poucza wspomniana wyżej książka ks. Lejeune.
[13] Św. Teresa tak pisze:
“Gdy dusza wchodzi z odwagą na drogę modlitwy myślnej i gdy opanuje się na tyle, żeby nie radować się zbytnio wśród pociech i nie smucić się za wiele w oschłościach – przebiegła ona już znaczną część tej drogi” (Życie, r. 11).
[14] W. O. Rigoleuc:
“Spodziewaj się od Boga wielkich i wybitnych łask z mężną ufnością godną dziecka Bożego i dziedzica zasług Chrystusowych. Nabierz przekonania, że wszystkie skarby łaski są dla Ciebie otwarte i przez zasługę śmierci Zbawiciela, i przez skłonność do udzielania się, jaką ma Bóg. Niskie pojęcia o dobroci Bożej tak samo nas oddalają od Niego, jak pycha i zarozumiałość” (tr. 3, r. 2).
Możliwość komentowania dla zalogowanych użytkowników.