Tradycja i Wiara

Search
Close this search box.

Jak znaleźć dobrą katolicką szkołę dla dziecka?

Posłuchaj

Piszący te słowa nie jest żonaty, dzieci nie ma, więc trudno mu radzić w czymś, czego sam nie przeszedł. Niekiedy bywa jednak pytany przez czytelników o “dobrą katolicką szkołę dla dziecka”, a wtedy do katolickich szkół nie zachęca, a raczej odradza, szczególnie od szkół z internatem.

Dlaczego?

Ponieważ zna mało pozytywnych przykładów ludzi, którzy przez katolicką szkołę z internatem przeszli, a nie utracili wiary i nie stali się wojującymi antyklerykałami.

Przykłady te dotyczą co prawda szkół z Novus Ordo, ale przyczyna jest taka sama, mianowicie taka:

  1. Dziecko czuje się przez samą konieczność pobytu w internacie przez rodziców ukarane.
  2. Dziecko czuje się odtrącone.
  3. Dziecko czuje się skazane na więzienie.

Bo kiedy już trafia się do szkoły z internatem?

  1. Kiedy rodzice się rozwodzą.
  2. Kiedy dziecko sprawia “problemy wychowawcze” skoro rodzice się rozwodzą.
  3. Kiedy dziecko musi szybko nauczyć się obcego języka w innym kraju.
  4. Kiedy dziecko przygotowywane jest do zajęcia elitarnej pozycji w społeczeństwie.

Autor poznał osoby uczęszczające do internatów 1. do 4., najwięcej do 3., gdzie panowało pijaństwo i subkultura wojskowo-więzienna. Nie zawsze było źle, ale lepiej było w domu.

Oczywiście możliwy jest także punkt 5, kiedy to rodzice w przekonaniu, że należy poddać dziecko katolickim wpływom i odseparować je od złego świata decydują się na “prawdziwie katolicką szkołę”. Niekiedy kończy się to, jak w podanym dzisiaj przykładzie, tragicznie, gdy dziecko pada ofiarą przemocy seksualnej.

Ale przemoc jest też innego rodzaju, gdyż jak we wszystkich społeczeństwach zamkniętych tworzy się hierarchia quasi-więzienna, o czym dobitnie informuje głównie anglojęzyczna literatura obozowa, pardon internatowa. Nie każdy to zniesie, nie każdy wyjdzie z tego bez szwanku. Oczywiście, że w zwykłych, dziennych szkołach też tak bywa, ale nie jest się w nich zamkniętym 24 h/7, więc można zaczerpnąć oddechu i przenieść się ewentualnie go innej szkoły.

Trzeba też wiedzieć o tym, że dziecko, a zwłaszcza chłopiec, do niczego się nie przyzna, by nie martwić rodziców i nie wyjść “na mięczaka”. Dlatego molestowanie seksualne czy inne znęcanie się może trwać latami, a ofiary dopiero w wieku dorosłym pozywają sprawców do sądu. Jeśli w ogóle jeszcze żyją, bo odsetek samobójstw u męskich ofiar przemocy seksualnej jest niestety dosyć spory.

Jeśli szkoła jest “niekontraktowa” lub “niepaństwowa”, to również minimalnego nadzoru państwowego brak. Nauczyciele lub wychowawcy w szkołach prywatnych nie muszą przechodzić sita kwalifikacji, którym poddani są, przynajmniej w niektórych krajach, nauczyciele szkół państwowych. Bo jakie kwalifikacje dydaktyczne i pedagogiczne miał były wojskowy pracujący w internacie FSSPX? Kto go zatrudnił i dlaczego? Czego on uczył i co wykładał? Dlaczego nikt niczego nie zgłosił?

Przecież trzeba zdroworozsądkowo przyjąć, że im bardziej coś jest odseparowane i oddalone, tym lepiej w nim coś ukryć. Szkoła prywatna zdana na opłaty rodziców będzie dużo bardziej zainteresowana tuszowaniem czegokolwiek niż szkoła państwowa, gdzie tej presji finansowej nie ma. A jeśli jakaś szkoła uważa się za alternatywę dla świata będąc związana z określonym światopoglądem, to tam żadnej przejrzystości nie będzie. Przez upadek szkoły mógłby przecież upaść cały światopogląd.

To niestety problem nie tylko FSSPX, ale różnych szkół światopoglądowych jak znana niemiecka Odenwaldschule, w której lewaccy nauczyciele-hipisi całymi latami współżyli ze swoimi uczniami. Tym razem nie była to pedofilia, ale alternatywne podejście pedagogiczne w powiewającymi sztandarami postępu. Zatem, tam gdzie rządzą pedofile, tam też odpowiednie uzasadnienie ideologiczne dla swoich poczynań znajdą.

A niestety w FSSPX pedofile rządzą, jak aresztowany ostatnio Arnaud Rostand FSSPX, były przełożony dystryktu USA, będący dla ludzi o tych samych skłonnościach niesamowicie wyrozumiali. Można by jakoś pojąc, że FSSPX kryje własnych księży, z powodu źle zrozumianej “solidarności kapłańskiej”, ale aresztowany nauczyciel był świeckim, tyle, że pedofilem i to z pedofilską przeszłością zanim do FSSPX trafił.

Oczywiście pedofilem okazać się może także nauczyciel, pan od wuefu lub trener dżudo w normalnej dziennej szkole, ale obserwując własne dziecko z dnia na dzień szybciej coś zauważymy, jeśli mu się w ogóle przyglądamy, co aż tak oczywiste nie jest. W internacie dziecko jest oddalone, oglądane rzadko, przy czym pamiętać trzeba, że sześć miesięcy dla 10-latka, to mniej więcej 6 lat dla dorosłego.

Autor radzi posyłać dziecko do normalnej szkoły państwowej, bo i tak się ze światem prędzej czy później zetknie, więc niech będzie na świat przez świat uodpornione.

“Dobrego karczma nie zepsuje, złego Kościół nie naprawi.”

Porzekadło to tchnie ciężkim determinizmem, ale niestety tak bywa, że jednym nic nie zaszkodzi, a innym wszystko, jak tej złej baletnicy. Nie chcemy sami cierpieć, a już na pewno nie chcemy, by cierpiało nasze dziecko. Tymczasem życie to też cierpienie, które dozowane zgodnie z wiekiem i wrażliwością uczy nas odporności. Zatem nie możemy założyć, że nasze dziecko nigdy cierpieć nie będzie, bo będzie i to głównie przez nas.

Ale co innego pogodzenie się z koniecznością cierpienia, a co innego posyłanie dziecka do internatu z pedofilią. Piszący te słowa pamięta dosyć dobrze sprawę Samsona i dyrygenta Poznańskich Słowików Kroloppa. Autor wtedy bardzo się dziwił, że rodzice pacjentów lub chórzystów tworzyli “Komitety Obrony…” przekonani o niewinności terapeuty/dyrygenta. Gdyby autor był w podobnej sytuacji czułby się bardzo winny, gdyby swoje dziecko na takie niebezpieczeństwo naraził, bo jeśliby nie zostało nawet molestowane, to nie miałby pewności, że inne też nie były molestowane. Więc skąd ta absolutne pewność, że jest niewinny, skoro ich przy tym nie było?

Ponieważ oni nie są zdolni przyznać się do błędu,

rzekł autorowi jego znajomy. Autor się bardzo zdziwił i wykrzynął:

– Przecież każdy błądzi, nawet w dobrej wierze, dlaczego się nie przyznać?

– Ponieważ bardzo mało kto jest do tego zdolny.

To była wtedy dla autora nowość, bo sądził, że jednak każdy. Tymczasem tak nie jest, bo ludzie wolą nosić ze sobą swój obraz dobrego ojca/dobrej matki, zamiast kogoś odpowiedzialnego za cierpienia swojego dziecka. I dlatego

Wspieraj nas!

Kliknij

 
Facebook
Twitter
Pinterest
WhatsApp
Email

Translate

Reklama

Ostatnie wpisy

Popularne

Bractwo św. Piusa X: nadużycia seksualne w Afryce, ks. Stehlin doprowadzał chłopców
Moje doświadczenie z praktyką 12 piątków o chlebie i wodzie: Traditio et Fides
Objawienia prywatne o. Rodrigue lub ponownie o tym, czy Ann Barnhardt jest opętana?
Refleksje po lekturze “wszystkich” objawień maryjnych (1 z 3)
Ponowne święcenia kapłańskie ks. Jacka Bałemby SDB. Kapłaństwo jako takie (1 z 4)
Czy ks. Dariusz Olewiński - Katolicki teolog odpowiada - jest rzeczywiście kapłanem archidiecezji wiedeńskiej?
Krytyka ruchu oazowego – kilka słów wstępu
25-go Września. Żywot świętego Pelagiusza, Młodzieniaszka i Męczennika.

Nasz youtube

Archiwa

Hierarchicznie
Chronologicznie

Podziel się

Reklama

Nasze Produkty

Datki

Możliwość komentowania dla zalogowanych użytkowników.

Odwiedź nas na:

You cannot copy content of this page

en_USEnglish
Tradycja i Wiara