Tradycja i Wiara

Search
Close this search box.

Choroba, stan Kościoła i nadrabianie zaległości

O własnej chorobie na tle choroby Kościoła.
Posłuchaj

Po tym, jak autor napisał 6 listopada o tym, że “ciągle zawala“, rzeczywiście “zawalił”, bo zapadł na grypę, z której obecnie pomału wychodzi.

  • do 3 listopada tłumaczył ciężką umowę,
  • 3 listopada miał całodzienny wyjazd w trudnych warunkach,
  • w nocy z 5 na 6 listopada został wezwany o 23:10 na policję, do domu wrócił po 2-giej, ale zasnąć już nie mógł,
  • a 6 listopada przeglądał kosztorysy różnych informatyków oferujących mu ustawienie SEO jednej ze stron.

I chyba to ostatnie przeważyło, bo w nocy z poniedziałku na wtorek miał gorączkę 38,6 – 38,8, poty, dreszcze, bóle i wszystko to, co z grypą bywa związane. Ostatnio był do tego stopnia cierpiący w 2012 roku, a na koronę lub to, co się za nią uważa, nie zapadł. Ponieważ moda na kowid minęła, więc obyło się bez testów, szczepionek, izolatek i tego typu spraw. Autor kupił leki zbijające gorączkę i położył się do łóżka martwiąc się jedynie tym, że skoro nie pracuje, to nic nie zarabia. Zawierzył jednak Opatrzności Bożej, która powinna zadbać o niego tak w zdrowiu jak i w chorobie. Cierpienia ofiarował do 8.11 za dusze czyśćcowe w swojej diecezji, a po tym dniu za samego siebie.

Czas wykorzystał na słuchanie tym razem polskich podcastów, bo zwykle słucha amerykańskich oraz na przeczytanie tego, co zaległe.

Jakie wrażenia?

W sumie dobre. Jest w Polsce sporo ludzi dobrej woli, kochających Kościół i dążących do jego naprawy. Ludzi, którzy mają mniej apokaliptyczno-negatywne zapatrywania niż autor, po prostu dlatego, że mniej widzą i wiedzą. Przypomina to sytuację jakiegoś frontowego oddziału w długiej wojnie pozycyjnej, który uważa, że u nich aż tak źle nie jest, bo posadzili kwiatki i pomalowali trawę na zielono. Ludzie ci robią jakieś rzeczy, które uważają za sensowne w przekonaniu, że wojna została już wygrana, a oni doczekają się z swoje dobre morale pochwały.

Perspektywa tradycjonalistyczna jest dlatego tak bardzo przygnębiająca, ponieważ tradycjonaliści:

  • mając bardziej zaawansowaną wizję wyłączności, jedyności i świętości Kościoła
  • widzą więcej jego błędów.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Tomasz Terlikowski czy Monika Białkowska mają bardzo horyzontalną wizję Kościoła. Ich Kościół to przede wszystkim wspólnota, w której źle się dzieje i co trzeba naprawić wracając do Ewangelii.

Nie wiedzą jednak, że drogą posoborowia do Ewangelii wrócić się nie da.

Dlaczego?

Przez wstrzyknięte przez Sobór Kościołowi szczepionki “aggiornamento” i “dialogu”. Jeśli odniesieniem Kościoła jest ciągle zmieniający się świat, to nauka Kościoła z zasady być musi płynna, zmienna i niestała, zależna od mód. Jeśli podejściem do świata jest “dialog”, to nigdy pouczenia świata przez Kościół z perspektywy lepszego, mocniejszego i mądrzejszego być nie może. Znosi to wszelką hierarchię, skoro “dialog” staje się również modelem komunikacji wewnątrz Kościoła, przez co mamy do czynienia ze stałym wewnętrznym i zewnętrznym chaosem.

Za czasów JP2 wydawać się mogło, że skoro papież jako zwornik to swoim autorytetem firmuje, to musi być w tym jakiś sens, obecnie, z braku papieża, sensu żadnego nie widać, bo go też nie ma. Widoczna jest prawda, to jest prosta i usystematyzowana droga do apostazji z woli i zalecenia Rzymu. Bergoglio odwraca teologicznego kota ogonem jedynie w odniesieniu do przedsoborowia. W kontekście posoborowia jest on jedynie konsekwentny i doprowadza do końca jedynie to, co Jan Pawał II zapoczątkował. Asyż – Abu Zabi, pojednanie z protestantami – Rok Lutra, Familiaris ConsortioAmoris Laetitia, etc.

Kościół pozbawiony nadprzyrodzoności stał się jedynie ludzką wspólnotą, w której nie można wymagać o ludzi więcej niż gdzie indziej. Żądanie wyższej moralności od Kościoła jest realistyczne jedynie wtedy, gdy przyzna się temu Kościołowi większe, bo nadprzyrodzone zasoby łaski, sprawiające, że ludzie stają się w nim rzeczywiście lepsi niż poza nim. Inaczej pozostaje jedynie postulat równości wobec prawa karnego i pytanie, czy ksiądz to może zgwałcić dziecko, a nie-ksiądz to już nie może.

Ludzie domagają się od księży i biskupów świętości, nadprzyrodzoności i duchowego przywództwa, z których ci wywiązać się nie mogą, gdyż, dzięki posoborowym reformom, sami pozbawili się źródeł łaski koniecznych dla ich własnego duchowego rozwoju. Arcybiskup Stanisław Gądecki w swoim Liście do kapłanów przedstawia równie horyzontalną wizję kapłaństwa i Kościoła, jak wymienieni powyżej polemiści. Co ciekawe jego list zawiera jedną bardzo przedsoborową radę:

Punktem centralnym naszego życia jest codzienna Msza Święta. Niech w jej świętym sprawowaniu pomogą nam dwie sentencje: Ut tu Me tractabis in Misse Sacrificio, sic Ego te tractabo in tui iudicio (jak ty Mnie traktujesz przy Mszy Świętej, tak Ja potraktuję ciebie na twoim sądzie). Oraz: „Każda Msza Święta jak pierwsza w życiu, jak jedyna i ostatnia”.

Autor pomyślał sobie, że jakkolwiek źle odprawi się Mszę Trydencką, tak jej wewnętrzne zabezpieczenia rubryk w dużym stopniu uniemożliwią jej odprawienie całkowicie niegodne, np. siedząc w kucki w prezbiterium, dokąd przyjechało się rowerem. Jest ona jakby różą otoczona płotem, murem lub chochołem. Z kolei naprawdę dobre potraktowanie Pana Jezusa w Novus Ordo jest niemożliwe, bo Novus Ordo na to nie zezwala. Możliwe jest dzięki opcjom prawie wszystko, a błędów i tak nikt nie zauważy. Dlatego tak długo jak kapłani odprawiać będą Novus Ordo tożsamości kapłańskiej mieć nie będą i wielu z nich w kapłaństwie też nie wytrwa. Możemy sobie wyobrazić, jak ich Pan Jezus na sądzie potraktuje i z pewnością nie zechcemy być na ich miejscu.

Arcybiskup Gądecki nie widzi tego, że wszelka forma utrzymania posoborowa prowadzi do wycieku kapłanów. To, czego on od nich wymaga, jest na podstawie formacji posoborowia niemożliwe. Novus Ordo nie przekazuje ani łaski ani nadprzyrodzoności, a w najlepszym razie wychowuje umoralniających doktrynerów lubiących potępić to, co jeszcze potępić można, szukających głównego mianownika z publicznością, którym w Polsce nadal jest rodzina. Rodzina jest jednak czymś naturalnym, nie nadprzyrodzonym. Przedmiotem nauczania Kościoła winno być wieczne zbawienie duszy, a nie losy doczesne ciała, bo od tego ostatniego są inni.

I dlatego tak długo jak Kościół trzymać się będzie posoborowia, a będzie tak robił jeszcze bardzo długo, nadziei na naprawę nie będzie. Ponieważ głównym budowniczym posoborowia był, ze względu na długość jego pontyfikatu, Jan Paweł II to dlatego jego mit musiał najpierw runąć. Potem będzie łatwiej, chociaż nie mniej boleśnie.

Ludzie, którzy są świadomi tego, jak mało katolicka była teologia Karola Wojtyły przed jego wyborem na papieża i częściowo także po wyborze, tych sprawy obyczajowe aż tak nie szokują. Odnosi się to również to Benedykta, który pisał dużo bardziej ezoterycznie i hermetycznie od Wojtyły. Jeśli ktoś ma tak wielki nieporządek w myśleniu, to dlaczego ma mieć porządek w życiu?

A ile jest takich osób, którzy to widzą?

Raczej kilkadziesiąt niż kilkaset, z których mało kto o tych błędach papieży napisze, by nie gorszyć maluczkich.

Pan Bóg stopniowo odkryje te wszystkie skandale, aby oczyścić Kościół. Skandale nie tylko obyczajowe, ale także ideologiczne i dogmatyczne. Nie zostanie kamienia na kamieniu, jak ze świątyni jerozolimskiej po roku 70. Jeśli przyjmiemy, że właściwym obliczem Kościoła jest jego oblicze przedsoborowe, przynajmniej grosso modo, to stajemy się świadomi tego, co musi jeszcze lec w gruzach. Bardzo trudno pogodzić się psychicznie z tym, że prawie wszystko, co nam przekazano jest szkodliwe i błędne jak i z tym, że ludzie, którzy to zrobili mieli wobec nas wrogie zamiary.

Paradoksalnie najbardziej skutecznymi utrwalaczami posoborowia nie są księża liberalni, bo ci kiedyś odpadną, a ludzie ich dosyć szybko przejrzą, ale księża konserwatywni, przedstawiciele “hermeneutyki ciągłości” głoszący, że

tak, naprawdę nic się nie stało, to wciąż ta sama teologia i ten sam Kościół.

Do tego nurtu należą naprawdę wszystkie czasopisma czy media katolickie, neokonserwatyści, “wojtylanie”, “janopawłowcy”, “ratzingerianie” lub jak ich też nie nazwać. Działają w dobrej wierze, chcą pomóc, ocalić to, co pozostało do ocalenia, a tak naprawdę wyświadczają katolikom niedźwiedzią przysługę. Grzeszą materialnie, może nie formalnie, bo trudno przyjąć, że ktoś doznawszy “tradycjonalistycznego oświecenia” byłby w stanie żyć tak jak żył przedtem.

Bardzo trudno przyjąć, że nieomylny Kościół myli się grubo od przynajmniej 1960 roku, a obecny stan rzeczy zawdzięczamy w różnym stopniu absolutnie wszystkim papieżom XX wieku, którzy zarówno prawdziwymi papieżami byli jak i wymagane łaski stanu posiadali. Zawiedli wszyscy począwszy od Piusa X, który jako pierwszy zaczął majstrować przy liturgii. Stworzył precedens, wyciągnął pierwszą śrubkę, a po nim już poszło. Za każdym nowym papieżem było dużo gorzej, coraz bardziej liberalnie, antykatolicko aż doszliśmy do Bergoglio, który niestety i po prostu realizuje bardzo konsekwentnie to, co wyznaczył Sobór, a co już wcielał Jan Paweł II.

I rzeczywiście neokonserwatysta wyrzucający całe posoborowie za burtę może stracić wiarę, gdyż wyrzuca za burtę nie tylko coś, ale samą burtę, statek i samego siebie. Powstaje pytanie o działanie Boga, a konkretnie o to, dlaczego tę obecnę apostazję w ogóle dopuścił zaślepiając do tego stopnia hierarchię, a ta pociągnęła za sobą wiernych. Pan Bóg, który się na tle tych gruzów wyłania jest bezwzględnie konsekwentny i wszystko inne niż miłosierny. Wytraci wszystkich, bo nie znalazło się nawet 10 sprawiedliwych, patrz reakcje kardynałów. Posoborowie wmawiało nam, że mamy fałszywy obraz Boga, bo prawdziwy Bóg nie może ani karać ani potępiać. Niestety właśnie to jest myśleniem życzeniowym, bo nie tylko może karać, ale i niejako karać musi, skoro ma sam siebie za miarę własnej doskonałości. Przecież nie po to Pan Bóg ustanowił Dekalog, by Bergoglio znosił Szóste Przykazanie. Nie po to dał Pierwsze Przykazanie, by Franciszek ogłaszał Abu Zabi.

I właśnie w ten sposób neokonserwatyści dotarli do końca swojej wąskiej grani pomiędzy Scyllą przedsoborowia i Charybdą liberalizmu. Ich dróżka się skończyła, trzeba coś wybrać i gdzieś skoczyć, skoro posoborowie Franciszka jest już zupełnie nie do pogodzenia z resztą posoborowia. Autor nie napisze “i dobrze im tak”, ponieważ przewiduje całą masę kolejnych apostazji.

W chwili obecnej wraca do zdrowia i uzupełnia zaległe wpisy, dlatego zaleca przeglądanie ich od 6.11 wzwyż.

 
Facebook
Twitter
Pinterest
WhatsApp
Email

Translate

Reklama

Ostatnie wpisy

Popularne

Czy ks. Dariusz Olewiński - Katolicki teolog odpowiada - jest rzeczywiście kapłanem archidiecezji wiedeńskiej?
27-go Czerwca. Żywot świętego Władysława, Króla.
Moje doświadczenie z praktyką 12 piątków o chlebie i wodzie: Traditio et Fides
2-go Maja. Żywot świętego Atanazego, Biskupa i Doktora Kościoła.
Moje doświadczenie z praktyką 12 piątków o chlebie i wodzie: Beza
25-go Września. Żywot świętego Pelagiusza, Młodzieniaszka i Męczennika.
Modlitwa przed jedzeniem - krótka
Christine Niles, Kolejny ksiądz FSSPX aresztowany za przestępstwa na tle seksualnym wobec dzieci

Nasz youtube

Archiwa

Hierarchicznie
Chronologicznie

Podziel się

Reklama

Nasze Produkty

Datki

Możliwość komentowania dla zalogowanych użytkowników.

Odwiedź nas na:

You cannot copy content of this page

en_USEnglish
Tradycja i Wiara