Winston Churchill powiedział, że jeśli ktoś ma wrogów, to oznacza to, że o coś w życiu walczył. Św. Albert – łaciński patriarcha Jerozolimy – miał mnóstwo wrogów z urzędu zanim pozyskał wrogów osobistych. Po pierwsze Turków i muzułmanów, z którymi ta enklawa chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie ciągle walczyła, po drugie Żydów, którzy na tamtych terenach nadal żyli, po trzecie Bizancjum, którym patriarchat łaciński był cierniem w oku, na terenach tradycyjnie bizantyjskich i którzy słusznie mieli krzyżowcom za złe zrabowanie Konstantynopola w roku 1206. Dodajmy do tego zakony rycerskie, które zwalczały się między sobą i żadnej zwierzchności kościelnej czy świeckiej nad sobą mieć nie chciały, więc nie dziwi fakt, że ten święty mąż zmarł pchnięty włócznią w plecy i to nie metaforycznie, ale dosłownie.
You must be logged in to post a comment.